"I wiem
Ze ja również mogę zawieść
Ale wiem
Byłaś zupełnie jak ja
Byłaś kimś rozczarowanym w sobie."*
Muzyka
Deszcz uderzał o maskę samochodu tworząc atmosferę, która idealnie komponowała się ze smutnym utworem wypływającym z głośników radia oraz ponurym nastrojem Natalie.
Rudowłosa dziewczyna siedziała za kierownicą starego, pożyczonego zaledwie przed kilkoma godzinami camaro Mike'a. Wydawało się, że od tamtego czasu upłynęły wieki. Jak przez mgłę pamiętała wydarzenia z poranka czwartego lipca - teraz czas już nie miał takiego znaczenia jak wtedy. Od tamtej chwili jej życie całkowicie się zmieniło, jeżeli w ogóle jeszcze istniało.
Sama Natalie nie wiedziała czy żyje, czy już nie. Nadal wyglądała tak samo. Długie, falujące włosy, pomarańczowe piegi na nosie, ta sama dżinsowa kamizelka i wisiorek, który dostała od matki na szesnaste urodziny.
Puściła jedną ręką kierownicę i dotknęła lekko srebrnej gwiazdki zwisającej z cienkiego łańcuszka. Była chłodna i na chwilę dała dziewczynie ukojenie, jednak po chwili przeszło do niej ciepło z ciała Natalie i zawieszka stała się tak samo gorąca jak wspomnienia, które paliły dziewczynę żywym ogniem.
Ogromne kałuże krwi, poprzewracane meble, wyraźne ślady ucieczki. Natalie wiedziała, że jej matka starała się bronić, uciekała przed napastnikiem.
Ślady krwi na drewnianych panelach w salonie, rozmazane na lśniących, śliskich płytkach w kuchni, gdzie ostatecznie Jenna Sullivan straciła życie. Jej długie, brązowe włosy, zawsze spięte w idealny kok, rozrzucone były dookoła głowy niczym aureola splamiona krwią. Rozerwana biała koszula nie osłaniająca głębokich ran w brzuchu. Sprawca był wyjątkowo okrutny.
Natalie doskonale pamiętała uczcie mdłości, które naszło ją na ten widok, pomimo tego, że patrzyła na zmasakrowane ciała własnej matki.
Łzy spływały po jej ślicznej, alabastrowej twarzy i spadały, rozbijając się dopiero na podłodze - zmieszały się z krwią. Mówią, że w takich chwilach ludzie nie czują nic, ale Natalie była bombardowana emocjami i uczuciami wszelkiego typu. Pragnęła podejść do ciała matki, ale stała jak sparaliżowana - w tamtym momencie jedyna myśl, jaka przyszła jej do głowy to to, że żałuje porannej kłótni z mamą. Teraz fakt, że nie wróciła na noc do domu wydawał jej się najpoważniejszym problemem, a jednocześnie błahostką, która teraz nie znaczyła nic.
Stała, wpatrując się w bladą twarz kobiety, która jeszcze rano wydawała się być taka piękna. Natalie zdawała się nie rozumieć, że już nigdy nie porozmawia z matką, nie będzie słuchać jej kazań, których szczerze nienawidziła, a które teraz tak bardzo pragnęła usłyszeć. Jenna powinna stać w kuchni w swojej ulubionej zielonej sukience, którą wkładała tylko podczas Święta Niepodległości, i pytać dlaczego córka nie wróciła od razu po szkole do domu.
Ale tego nie zrobiła. Leżała. Tak po prostu sobie leżała jakby nic się nie stało. Co z niej za matka? - przemknęło Natalie przez myśl. Cofnęła się o kilka kroków, ukrywając zapłakaną twarz w dłoniach. Nie wiedziała, co ma teraz zrobić, jak się zachować. Wszystko było takie dziwne i... przerażające.
Powinna zadzwonić do Mike'a. Tak, Mike będzie wiedział, co robić. On zawsze znajduje jakieś wyjście i tym razem też jej pomoże. W końcu był jej chłopakiem - musiał jej pomagać.
Przeczesała długimi palcami rude włosy, które nagle stały się mokre od krwi. Spojrzała na swoje dłonie. Czerwony lakier zdawał się spływać z paznokci i opadać na podłogę, mieszając się z krwią. Wszystko było czerwone. Tak dziwnie czerwone!
Obejrzała się dookoła - po ścianach spływała krew, była wszędzie: na schodach, meblach, na podłodze. Nawet Natalie była cała we krwi. Świat kręcił się w kółko, przypominając dziewczynie o mdłościach i sprawiając, że już zupełnie straciła poczucie rzeczywistości.
- Mike... - szepnęła cicho, aby po chwili powtarzać to imię jak w gorączce. Zdawało się idealnie pasować, wtapiać się w tło, mieszać z krwią... Mike...
Krzyknęła głośno, niezupełnie świadoma tego, co robi. Słyszała coś, ale nie potrafiła rozróżnić tego odgłosu od wielu innych, które nagle pojawiły się w jej głowie. Głosy... Jeden głos. Męski. Tak, z pewnością należał do mężczyzny. Tylko skąd? Jak? Dlaczego? Czyżby słyszała go tylko w swojej głowie? To niemożliwe. Przecież jeszcze nie zwariowała. Tylko wszystko nagle stało się tak strasznie czerwone i ciało się poruszyło. Ciało?
Spojrzała na nie i wrzasnęła tal głośno jak jeszcze nigdy dotąd. Krzyk sprawił, że nie usłyszała odgłosów dobiegających z piętra. Zresztą i tak by ich nie usłyszała. W jej głowie zaczęło się coś dziać i nawet ona sama nie potrafiła zapanować nad wyobraźnią. A z góry ktoś nachodził. Doskonale dało się słyszeć uderzenia niskich obcasów o płytki, którymi były wyłożone schody. Delikatny dotyk czyichś dłoni na drewnianej poręczy. Bystry wzrok skupiony na młodej, pięknej dziewczynie. Język, który niespiesznie wędrował po bladych wargach. I ten dziwny spokój, który tak nie pasował...
Ktoś uśmiechnął się ponuro.
Natalie drżała ze strachu, chociaż już sama nie wiedziała czym było to spowodowane. Mogła tak stać w nieskończoność, gdyby coś nie podpowiedziało jej by uniosła głowę. Posłuchała. Jej spojrzenie zielonych oczu zatrzymało się na tak dobrze znanej jej twarzy.
Mike... Musi uciekać do Mike'a.
Rzuciła się do ucieczki.
Nie wiedziała jakim cudem dotarła do jego samochodu i odpaliła silnik. Nie pamiętała nawet, kiedy ruszyła.
Deszcz zaczął padać, a ona jechała mokrą szosą nad urwiskiem, nie wiedząc czy ktoś ją ściga. Obraz był zamazany i niejasny. Wycieraczki nie chciały się uruchomić.
Wpatrywała się w drogę przed sobą, nic nie widząc. Dźwięki fortepianu wypływające z głośników zdawały się cichnąć coraz bardziej i nagle wszystko stało się takie spokojne.
Huk! Natalie zdała sobie sprawę, że spada z urwiska i już nie ma ratunku.
________________________________________________
*Linkin Park "Numb"
AAAAAAAAAAAAAAA!!! :D Sky!!! To jest ŚWIETNE!!! :D Przebiłaś samą siebie. Zaczęłaś, to dokończ to opowiadanie. Achhh dokończ :) Błagam dodaj szybko pierwszy rozdział xD To było... Wow... Ruda dziewczyna - Natalie powróciwszy do domu napotyka swoją martwą matkę leżącą na podłodze przyozdobionej krwią. Żałuje, że nie wróciła na noc do domu... Też bym żałowała. A później? Ten krwawy obraz, utrata przytomności, schodząca po schodach tajemnicza postać... Piękny styl, którym piszesz i zakończenie. Achh, zakończenie. Cudo po prostu :) Czy ja Cię już kiedyś tak chwaliłam? Ups... To chyba mój pierwszy raz ale to naprawdę się prosi o podziw ;) Do tego na koniec Linkin Park - Numb... Moja ulubiona piosenka, ulubionego zespołu na jednym z ulubionych blogów :))) Pozdrawiam Cię cieplutko i prosto z serca życzę Ci duuuuużoo weny :)
OdpowiedzUsuńJJJEEEJJJUUU!!! Jedno słowo: NIESAMOWITE...! Cały rozdział czytałam na jednym wdechu i nie mogłam się oderwać. Po prostu cudowne. Pierwszy raz chciałabym aby całe to opowiadanie było już napisane do końca, bo nie wytrzymam aby czekać na kolejne notki :D. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPS: Gdybyś mogła informować mnie o NN na mojeopowiadanie-kimjestem.blogspot.com byłabym ci ogromnie wdzięczna :) + dodaje do linków
Uwielbiam każde Twoje dzieło. Zapowiada się ciekawie, ale proszę, dokończ zielone oczy anioła.
OdpowiedzUsuńCzasami będę dodawać jakieś rozdziały na zielone oczy anioła, ale na pewno nie będzie się to działo regularnie. : ) I dziękuję za miłe słowa.
Usuńpo prostu genialne :D mam nadzieję, że nie będziesz kazała długo czekać na rozdział 1 :)
OdpowiedzUsuńRozdział 1 już niedługo.
Usuń